Olandia 2013
No i nadszedł czas na nieuniknioną zmianę sposobu podróżowania...
Skład: Olga, Ania, Filip, dwa rowery i przyczepka to już przeszłość.
Zaczynamy kolejny rozdział bike'owych opowieści:
Olga, Ania, Filip i trzy rowery :)
Jak się okazało, żeby zaszczepić w dziecku miłość do dwóch kółek, wystarczy na początek wozić je w przyczepce, a potem zabrać na przejażdżkę po pięknych szlakach rowerowych, np. w Szwecji...
7-letnia Olga przez dwa tygodnie przejechała 600 km! Aż trudno uwierzyć, że dokonała tego z uśmiechem na twarzy...
06.08.2013 r., wtorek Gdynia 4 km
O 21.00 mieliśmy prom do Karlskrony (Stena Line Vision). Na co dzień mijamy przystań bez jakichś większych emocji, ale dzisiaj było inaczej. Żeby dostać się na pokład, musieliśmy wjechać tą samą drogą, co setki tirów.
Wyjazd z domu okazał się dość trudny, ponieważ byliśmy bardzo załadowani. W tym roku zabraliśmy ze sobą przyczepkę bagażową, w którą zapakowaliśmy duży zapas żywności. Po pierwsze z powodu "nieco" innego przelicznika cenowego w Szwecji (ceny dwu-, a nawet trzykrotnie wyższe, niż w Polsce). Po drugie - poza sklepami w większych miejscowościach - dość kiepsko z możliwością nabycia czegokolwiek do jedzenia.
Tym razem nie padało (jak co roku, kiedy wyjeżdżamy), a było upalnie. Być może odmienna aura wynikała z odmiennej formy podróżowania...
Wjechaliśmy na prom niemal na samym końcu. Trzeba jednak przyznać, że organizacja bardzo dobra. Pomimo dużego ruchu, było naprawdę bezpiecznie.
Sam prom bardzo fajny. Bez problemu można znaleźć sobie zajęcie - od disco i sauny poprzez zakupy oraz jedzenie do siedzenia na górnym pokładzie i patrzenia w morze.
Olga też miała, gdzie się bawić, bowiem dla dzieci również są różnego rodzaju atrakcje. Podróż minęła bardzo spokojnie i szybko.
Nim się obejrzeliśmy, usłyszeliśmy komunikat po szwedzku: "för en och en halv timme kommer vi att vara i Karlskrona" (mniej więcej) [tłumaczenie: za półtorej godziny będziemy w Karlskronie].
07.08.2013 r., środa Karlskrona - Torsnäs 36 km
Szwecja przywitała nas zachmurzonym niebem. Pojechaliśmy do centrum (11 km) Karlskrony bardzo ładnie położoną ścieżką rowerową.
Rozpogodziło się, więc pokrążyliśmy po okolicy. Bardzo ładnie tam. A rowerem jest gdzie jeździć, mnóstwo ścieżek dookoła.
W Karlskronie do naszej ekipy dołączył Oland - miły, przytulny łoś.
Wyjeżdżając z miasta kierowaliśmy się na Jämjö (zielony szlak). Co prawda nie jest to najkrótsza droga do Kalmaru, do którego zmierzamy, ale zapowiadała się ładnie. Poza tym zależało nam, aby ze względu na Olgę jechać szlakiem. Dzięki temu jest bezpiecznie, bo albo w ogóle nie ma aut, albo jest ich niewiele.
Rozbiliśmy się w pięknym miejscu, na końcu cypla w Torsnäs.
Oprócz nas spały tam owce, ale miejsca było tak dużo, że nie wchodziliśmy sobie w paradę. No może raz... Olga z Filipem, jadąc do wsi po wodę (w Szwecji woda z kranu nadaje się do picia, więc zawsze braliśmy od ludzi), nieco zakłócili czworonożnym mieszkańcom spokój, w związku z czym zostali otoczeni przez całe stado i musieli uciekać na rowerach... :))
Niesamowity spokój i cisza - tylko odgłosy natury, owce, świerszcze i koncert ptaków (które to bez skrępowania pozostawiały ślady swojej obecności na naszym namiocie).
08.08.2013 r., czwartek Torsnäs - Kristianopel 31 km
Całą noc padało. Niestety rano i w południe też. Siedzieliśmy w namiocie do godziny 16, kiedy to nieco się przejaśniło.
Około 17 postanowiliśmy, że pomimo późnej pory, ruszymy z miejsca.
Droga była bardzo ładna. Kawałek jechaliśmy ścieżką, a potem szlak prowadził przez łąki, lasy, pola...czasami mało uczęszczaną drogą. Auta zawsze zwalniały, więc jechaliśmy z Olgą bez obaw.
W okolicy
09.08.2013 r., piątek Kristianopel - Kolboda 51 km
Dzisiaj przywitała nas dużo lepsza aura i zapowiadał się słoneczny dzień.
Skorzystaliśmy z tego i pojechaliśmy na plażę do Kristianopel. Poleniuchowaliśmy tam trochę.
Cały czas jechaliśmy szlakiem Cykelspäret. W Bröms zajechaliśmy do tutejszego "sklepu" po pomidory i maliny. Sklepiki tego rodzaju zrobiły na nas bardzo duże wrażenie. Otóż to pewnego rodzaju wystawka z różnymi produktami, na ogól są to warzywa lub przetwory własnej produkcji, obok których leży cennik i skarbonka. Nikt tego nie pilnuje. Po prostu kupujesz sam - bierzesz czego potrzebujesz i zostawiasz pieniądze. Nie do pomyślenia w Polsce, niestety...
Kierowaliśmy się do Bergkvara i niestety szlak prowadził przez 1-2 km główną drogą E22. Dość duży ruch. Bergkvara ślicznie położona.
Stamtąd szlakiem Slöjdleden dobiliśmy do starej drogi prowadzącej do Kalmaru.
Rozbiliśmy się w Kolboda w małej przystani jachtowej. Bardzo ładne miejsce, tuż przy trzcinach, w których mieszkało chyba z tysiąc ptaków. Cudownie było zasypiać, słuchając ich odgłosów.
10.08.2013 r., sobota Kolboda - Möllstorp 41 km
Bardzo ładnie położonym szlakiem dojechaliśmy do Kalmaru. W mieście i okolicy mnóstwo ścieżek rowerowych, bardzo czytelnych, więc nie było mowy o tym, żeby się zgubić. W ogóle wszystkie szlaki są bardzo dobrze oznaczone. No i mnóstwo ludzi na dwuśladach, aż miło popatrzeć na zapełnione parkingi rowerowe.
Kalmar ładny. Chociaż bardzo turystyczny. Zbliżała się pora obiadowa, więc wstąpiliśmy na pizzę, potem zajechaliśmy na zamek i "obowiązkowo" zaliczyliśmy wesołe miasteczko. Zaraz potem udaliśmy się do portu na prom płynący na wyspę Öland.
Po około 30 minutach byliśmy w Färjestaden. Promy odpływają co godzinę i bez problemu przewożą dwuślady. Właściwie to głównie rowerzyści pływają, bowiem na most łączący ląd z wyspą nie można wjechać rowerem, także żeby się na nią dostać, trzeba przepłynąć.
11.08.2013 r., niedziela Möllstorp - Ramdala 42 km
W nocy padało. Powoli przyzwyczajamy się do deszczu i dynamicznie zmieniającej się pogody. Ciemne chmury, ulewa, czasami grzmoty, a za chwilę słońce. Także chowamy się od deszczu, a między opadami jedziemy w kierunku północnym.
Dzisiaj z powodu pogody wyjechaliśmy po 15. Kierowaliśmy się na Borgholm.
Cały czas jechaliśmy szlakiem rowerowym. Nie można narzekać. Droga super. Nawierzchnia bez zarzutu, widoki naprawdę ładne.
Co chwilę mijamy wiatraki i to nie tylko te nowoczesne, ale również stare, zabytkowe, najczęściej dawno już nie działające.
12.08.2013 r., poniedziałek Ramdala - Eskilslund 45 km
Spaliśmy u bardzo sympatycznych starszych ludzi: Soni i Rolfa.
Pogoda niby fajna, ale po przejechanych 10 km musieliśmy szukać schronienia, bo ni stąd ni zowąd na niebie pojawiły się burzowe chmury. I tak cały dzień. Trzykrotnie uciekaliśmy przed ulewą.
Od Alböke ścieżka prowadziła wzdłuż wybrzeża. To zdecydowanie najładniejszy odcinek szwedzkiego szlaku jakim dotychczas jechaliśmy. Bardzo ładnie, ale i niesamowicie wietrznie - chociaż na szczęście jechaliśmy z wiatrem, a nie pod....
Rozbicie namiotu okazało się jednym z trudniejszych momentów dzisiejszego dnia. Po pierwsze wiatr, po drugie skaliste podłoże. Ale warto, bo miejsce naprawdę bardzo ładne.
13.08.2013 r., wtorek Eskilslund - Fagerum 61 km
Obudziliśmy się, a tu cisza - wiatr ustał. Słońce dość mocno grzało. Zapowiadała się ładna pogoda. Zjedliśmy śniadanie pod wiatrakiem i udaliśmy się w drogę. Szlak nadal biegł wzdłuż wybrzeża.
I tak aż do "Ölands norra udde" - najbardziej wysuniętego na północ punktu wyspy.
Tam weszliśmy na latarnię, zjedliśmy przepyszne lody (z dummle) i dla odmiany zaczęliśmy kierować się na południe.
Po drodze ledwo uciekliśmy burzy. Na szczęście po dwóch godzinach wyszło słońce. Niestety, wszystko mokre dookoła. Nie był to najprzyjemniejszy wieczór. Rozbijaliśmy się we mgle.
14.08.2013 r., środa Fagerum - Djurstad 53 km
W nocy padało. Na szczęście rano chmury tylko straszyły, więc kierowaliśmy się do Löttorp. Potem jadąc wschodnią stroną wyspy dojechaliśmy w bardzo ładne miejsce.
W Vikegärd zrobiliśmy dłuższy postój i niestety dogoniła nas burza. Uciekaliśmy jej jeszcze kilka kilometrów, ale w Lundeby musieliśmy się schować. Zajechaliśmy do garażu bardzo miłej pani, która dla naszej wygody przyniosła trzy krzesełka i koce. Przymusowy postój okazał się więc bardzo przyjemny.
Po godzinie wyszło słonko, więc wyruszyliśmy w dalszą drogę. Dojechaliśmy do bardzo ładnego miejsca nad wodą i postanowiliśmy zostać tam do rana.
W Vikegärd zrobiliśmy dłuższy postój i niestety dogoniła nas burza. Uciekaliśmy jej jeszcze kilka kilometrów, ale w Lundeby musieliśmy się schować. Zajechaliśmy do garażu bardzo miłej pani, która dla naszej wygody przyniosła trzy krzesełka i koce. Przymusowy postój okazał się więc bardzo przyjemny.
Po godzinie wyszło słonko, więc wyruszyliśmy w dalszą drogę. Dojechaliśmy do bardzo ładnego miejsca nad wodą i postanowiliśmy zostać tam do rana.
Tack för fint kort, vi har tittat på er reseskildring från Öland mycke intressant, men tydligen en hel del regn. Mary o Sven-Erik Kristianopel.
OdpowiedzUsuńTack för fint kort, vi har tittat på er reseskildring från Öland mycke intressant, men tydligen en hel del regn. Mary o Sven-Erik Kristianopel.
OdpowiedzUsuńTack för fint kort, vi har tittat på er reseskildring från Öland mycke intressant, men tydligen en hel del regn. Mary o Sven-Erik Kristianopel.
OdpowiedzUsuńTack för fint kort, vi har tittat på er reseskildring från Öland mycke intressant, men tydligen en hel del regn. Mary o Sven-Erik Kristianopel.
OdpowiedzUsuńWitam...
OdpowiedzUsuńWasza strona, opis tej wyprawy był dla mnie wielką pomocą co do wyboru trasy i kierunku mojej wyprawy właśnie do Olandii.
Pozdrawiam serdecznie, już jako ten, który był, zobaczył i potwierdza... W Szwecji, na Olandii jest pięknie, a lody mniaaaammmmmm... ;)